wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 3

Kiedy tylko wyszedł dyplomatycznym krokiem z zamku, uprzednio nakładając na siebie gruby płaszcz z racji, że zima była wyjątkowo mroźna, zerwał się do biegu. Był w tym mistrzem, więc z mgnieniu oka znalazł się przed drzwiami chaty Marka. Przybrał przyjazny uśmiech i oddychał spokojnie, jakby nigdy nic. Nie chciał sprawiać wrażenia zdenerwowanego, aby kucharz nie nabrał podejrzeń przed wcześnie. Zapukał, ale nikt nie otwierał. Po kilku próbach zaczął się dobijać, aż z dachu spadło trochę śniegu i kilka sopli. Wiedział, że ktoś jest w domu, ponieważ z komina unosił się dym z kominka. W końcu z wnętrza dobiegł go cichy głos:
- Chwila.
Czekał cierpliwie kilka minut, aż w końcu drzwi się otworzyły. Marek był już całkowicie rozbudzony i jak zawsze uśmiechnięty. Ledwo mieścił się w drzwiach.
- Witaj, przyjacielu! Co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?
- Mogę wejść? - zapytał tylko.
Zdziwiony odsunął się od wejścia i wpuścił go do środka. W chacie było ciepło, więc Julian zdjął płaszcz i powiesił go na oparciu drewnianego krzesła, na którym usiadł. Na przeciw niego usadowił się Marek, ale zaraz wstał przypominając sobie o przejmującym zimnie na dworze i tym, że może Julian chciałby się napić herbaty. Odmówił i przeszedł od razu do rzeczy:
- Zapewne domyśliłeś się, że nie przychodzę bez powodu. Przepraszam, że budzę cię tak wcześnie, ale nie mam wyjścia...
Opowiedział mu o tym jak król usłyszał jego myśli, o skarbie, misji na jaką się zgodził i że wyruszy na nią z jednym ze służących króla  a Marek słuchał go w spokoju, od czasu do czasu zadając pytania. Kiedy Julian skończył swoją opowieść, Marek zapytał:
- Bardzo ciekawe, ale co to ma wspólnego ze mną?
- Tym służącym... - zaczął, ale urwał, aby się poprawić - Chciałbym, abyś to ty był moim towarzyszem.
Kucharz spojrzał na niego zdziwiony:
- Żartujesz?
- Nie śmiałbym. Zdaję sobie sprawę, że to niebezpieczne i możemy już nigdy nie wrócić, ale spójrz na mnie, nie mogę pójść sam. Mam piętnaście lat i nawet z moim usposobieniem i pochmurną miną wyglądam jak dzieciak, nikt nie weźmie mnie na poważnie. Poza tym, brak mi doświadczenia, jedyne co wpajano mi od dziecka to jak dobrze służyć królowi. Pomyślałem, że może ty...
- Zgadzam się - przerwał mu Marek.
Julian był tak zaskoczony, że zamarł z otwartą buzią, ale po chwili się opanował.
- Naprawdę?
- Pod jednym warunkiem.
Julian uniósł brwi i wyczekująco spojrzał na niego. Marek uśmiechnął się zawadiacko i powiedział:
- Obiecaj, że będzie dobra zabawa.
- Obiecuję - rzekł Julian z kamienną twarzą i całkiem poważnie
Obaj zaczęli się śmiać. Kiedy opanowali śmiech, omówili szczegóły i w końcu się pożegnali. Król jak i inni kręcący się po zamku cały dzień rzucali podejrzliwe spojrzenia w stronę Juliana, ponieważ uśmiech nie schodził mu z twarzy, co było dla niego nienaturalne. Jedna z pokojówek zapytała go nawet, czy dobrze się czuje, ale on z nietypową dla siebie uprzejmością zaprzeczył i życzył jej miłego dnia, pozostawiając ją w osłupieniu, z szeroko rozwartą buzią stojącą na środku korytarza. Nic nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi. Był zbyt podekscytowany zgodą Marka, a jeszcze bardziej samą perspektywą wędrówki w nieznane, aby udowodnić ile jest warty. Obiecał sobie, że utrze nosa królowi. Zastanawiał się tylko, jak przewiezie tyle złota. Nie przerażała go nawet myśl o niebezpieczeństwach i długiej drodze. Położył się późno, uprzednio przygotowując pakunek oraz pelerynę na jutrzejszy dzień. Marek ma wolne dzisiejszej nocy, aby się wyspał. Wyruszają jutro z samego rana. Julian z podekscytowania nie zmrużył oka, analizując cały plan, jak na razie obejmujący tylko dwieście kilometrów drogi, ale mimo to, kiedy na dworze panowała jeszcze szarówka, wstał wypoczęty i pełny energii.
Czas na przygodę, podróż w nieznane.

1 komentarz:

  1. Jestem bardzo ciekawa, jakie spotkają ich przygody! I zdziwiłam się nieco, że Marek się tak szybko zgodził. Już czekam na następny rozdział! :D

    (I zapraszam na mojego Namiestnika - http://namiestnik-faraeofanfiction.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania. Konstruktywna krytyka mile widziana, ale nie wyładowuj tutaj swojej frustracji. Zostaw link do swojego bloga - w miarę możliwości go odwiedzę. Nie zostawiał propozycji typu obs za obs, kom za kom - nie bawię się w to.