sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 1


Obudził go dźwięk dzwoneczka, który w przenikliwej ciszy, donośnie odbijał się od ścian zamku. Zerwał się z niewygodnego łóżka. Spał w ubraniu, więc tylko pośpiesznie nabrał w dłonie wody z miski stojącej na stole i chlusnął sobie w twarz. Szybko osuszył oczy i rzucając ręcznik na podłogę popędził do komnaty króla. Stanął przed ciężkim mahoniowymi drzwiami i zapukał.
- Wejść! – usłyszał.
Westchnął i przygładził koszulę. Starał się nie myśleć intensywnie, aby król nie mógł nic odczytać. Uchylił drzwi i wcisnął się przez szczelinę. Ukłonił się.
- Czego sobie życzysz, panie?
Ten nawet na niego nie spojrzał tylko powiedział:
- Jestem głodny.
W środku nocy? Znowu?  – pomyślał służący, ale tylko grzecznie odpowiedział:
- Oczywiście, panie. Na co masz ochotę, wasza wysokość?
- Na coś… zasmaczystego.
Sługa powstrzymał się od śmiechu .
- Może zaproponuję…
- Nie ważne, cokolwiek – przerwał mu król.
- Oczywiście – ukłonił się i wyszedł cicho zmykając drzwi.
Nawet na mnie nie spojrzał! Budzi mnie w środku nocy tylko dlatego, że chce coś zjeść i jaśnie pan od siedmiu boleści nawet nie raczy zaszczycić mnie spojrzeniem ani nawet podziękować! Wielki mi król, który nie potrafi się zachować. Ma mnie za nic, a ja jestem więcej wart! Służę mu od pięciu lat, od dziesiątego roku życia nawet nie wypowiedziałem słowa skargi. To niesprawiedliwe – wściekał się idąc do kuchni.
Zszedł stromymi, krętymi i ciemnymi schodami . Kiedy dotarł na miejsce, zastał tam Nocnego Marka. Mówiono tak na niego, ponieważ pracował na nocną zmianę i zawsze można go było spotkać w kuchni, gdy wszyscy spali. Król zawsze jest głodny w nocy, choć to nic dziwnego, skoro w dzień nie je nic. Kiedy kucharz zobaczył, że Julian przyszedł uśmiechnął się przyjaźnie, podszedł do niego i podał talerz z już gotowym jedzeniem.
- Słyszałem dzwonek – wyjaśnił.
Julian uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.
- Dziękuję.
Służący już otwierał usta, aby jeszcze coś dodać, ale Nocny Marek go powstrzymał.
- Leć, bo król nie może czekać.
Kiwnął głową, pożegnał się i wyszedł. Szedł ostrożnie, aby się nie potknąć na ciemnych schodach. Dlaczego muszę to znosić? Jestem więcej wart. Mogę być kimś znacznie lepszym, umiem coś więcej niż tylko wykonywać polecenia.
Z posępną miną dotarł pod drzwi komnaty króla. Przybrał swoją niewzruszoną minę i zapukał. Jak zawsze po usłyszeniu polecenia wszedł i ukłonił się.
- Mam nadzieję, że będzie smakowało waszej wysokości.
Władca kiwnął głową, a sługa odwrócił się by wyjść. Nagle usłyszał:
- Myślałeś tak intensywnie, że nie dało się ciebie nie usłyszeć.
Julian zatrzymał się i odwrócił. Patrzył na swojego pana niewzruszony. Ten odłożył talerz i wstał. Stanął kilka metrów przed nim i wlepił w niego wzrok.
- Naprawdę sądzisz, że jestem „od siedmiu boleści królem” i „nie potrafię się zachować? Przypominam ci także, że mam prawo budzić cię o każdej porze. Jesteś moim sługą, a nie na odwrót, abym musiał cię pytać o zdanie – był wyraźnie zły.
Kiedy nie usłyszał nic w odpowiedzi ciągnął:
- Wiesz, od pewnego czasu szukam odpowiedniej osoby do pewnego zadania. Przynieś mi tyle złota, na ile wyceniasz swoją wartość. Jesteś wart coś więcej? Udowodnij…

Na z reguły nie wyrażającej żadnych emocji twarzy Juliana tym razem malowała się determinacja i zaciekawienie.

2 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie. Pisz dalej, jestem ciekawa co z tego wyniknie. Jak na początek to świetnie ci idzie.
    Next i to szybko.
    Mam nadzieje, że Julian pokaże Królowi, że jest więcej wart niż on cały ;)
    Serdecznie zapraszam na:
    http://tylkotymniekochaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No noooo. Buduje napięcie!
    http://poczytajmiwmyslach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania. Konstruktywna krytyka mile widziana, ale nie wyładowuj tutaj swojej frustracji. Zostaw link do swojego bloga - w miarę możliwości go odwiedzę. Nie zostawiał propozycji typu obs za obs, kom za kom - nie bawię się w to.